Na "Channel Zero: Candle Cove" zwróciłam uwagę przez plakat promocyjny. Nie tylko przez to, że jest dość ładny, ale przede wszystkim, bo nie potrafiłam rozpoznać z czego jest zrobione to stworzenie. Uznałam, że skoro serial ma tylko 6 odcinków, mogę go obejrzeć, zamiast szukać tej informacji w internecie. Nie była to może najgorsza decyzja w moim życiu, ale nie mogę szczerze przyznać, że jestem zadowolona na 100%.
![]() |
Ja już wiem z czego się składa. |
Powinniście kojarzyć Candle Cove z czymś innym niż z 6 odcinkowym serialem z 2016 r. Nie, nie próbuję wam wmówić, że tak jak główny bohater oglądaliście to w dzieciństwie. "Candle Cove" jest creepypastą z 2009 stworzoną przez Krisa Strauba. Twórcy serialu biorą opowiastkę o przerażającym programie dla dzieci, który pamięta garstka osób w określonym wieku i dorabiają do tego dużą historię. W moim odczuciu za dużą.
O czym to?
Mike, główny bohater, wraca do swojego rodzinnego miasta po wielu latach i postanawia rozwiązać sprawę zniknięcia swojego brata bliźniaka, jedynej ofiary tajemniczego zabójcy z 1988 roku, której ciała nie znaleziono. To, że nie jest to kryminał można poznać już od pierwszej sceny. Do powrotu skłania mężczyznę dziwny, dziecięcy głos w telefonie, który widz szybko uzna za głos nieżyjącego brata, a rozmowy jakie prowadzą dorośli toczą się wokół programu dla dzieci z ich dzieciństwa "Candle Cove", który nasz bohater zaczyna łączyć z morderstwami. Poczucie, że coś jest nie tak daje na początku nadzieję na niezłe dreszcze.
![]() |
Ciężko stwierdzić co Mike myśli. |
Niestety interesująca historia okazuje się być nie aż tak interesująca. Początkowe odcinki oglądałam z zainteresowaniem, nawet jeśli tempo było nieznośnie wolne i musiałam robić coś jeszcze, by się nie zanudzić, ale pod końcówkę chciało mi się śmiać. Za dużo wyjaśniono, by się bać, wrzucono zbyt wiele oczywistości i klisz, żeby być mile zaskoczonym innowacyjnością, każda scena, stara się być poważną, podniosłą, niepokojącą. Przez brak żartów i rozładowania, mózg sam zaczyna dostrzegać śmieszność w przesadzonych scenach. Zwłaszcza, gdy są źle zagrane.
Męczące było też skakanie między przeszłością i teraźniejszością. Rozumiem po co były tam wspomnienia, ale mogłyby być krótsze i bardziej treściwe. Miałam wrażenie, że niepotrzebnie rozciągają odcinki i pokazują za dużo. W motywie wracania do wspomnień piękne jest to, że nie do końca można ufać w ich prawdziwość, bo pewne rzeczy się zamazują, a tutaj to by się sprawdziło. Nie rozumiem dlaczego są tak klarowne, długie i nie różnią się praktycznie niczym od scen z teraźniejszości.
Bohaterowie
Postacie są na tyle charakterystyczne, że można je rozpoznać i polubić. Wydają się być przesadzone i reagujące zbyt mocno, ale to chyba przez dość słabą grę aktorską. Denerwowało mnie to szczególnie u głównego bohatera, bo nie mogłam stwierdzić czy kłamie, czy naprawdę nie pamięta pewnych wydarzeń, a miałam wrażenie, że serial tego ode mnie oczekuje. Co prawda w jednym przypadku przesadzone reakcje policjanta są później wyjaśnione i okazują się całkiem racjonalne, ale wyglądało to raczej jako błąd niż przemyślany efekt zaskoczenia. Tak czy siak warto nastawić się na klisze, zwłaszcza w przypadku dzieci i "tych złych".
Potwory zrobiły na mnie wrażenie. Wyglądały bardzo interesująco, a postacie w maskach budziły prawdziwy niepokój. Sceny z przebranymi dziećmi uważam za świetne. Niestety świat fantastyczny pojawiał się trochę zbyt często przez co szybko stracił siłę oddziaływania, ale szczerze przyznam, że stworzenia (i w ogóle wszystko to co związane jest z tajemniczym serialem) są najlepsze.
![]() |
W ruchu wygląda to naprawdę dobrze. |
Warstwa wizualna
Maski i stworzenia są świetne. Widać dbałość o szczegóły i spójność. Duża ilość praktycznych efektów wprowadza ten przyjemnie niepokojący element prawdziwości. Dzięki nim przeskoczono też problem jaki mają seriale z efektami komputerowymi. Plenery czasami też wyglądają całkiem nieźle. Niestety to chyba wszystko co mogę powiedzieć, bo serial nie potrafił skupić mojej uwagi na tyle, bym wszystko przeanalizowała. Nie pamiętam czy to wina montażu, oparatorki a może scenariusza. Coś nie pozwalało mi się skupić, jeśli nie było w pobliżu dzieci lub dziwnych stworów i tyle.
Komu polecam?
- Miłośnikom creepypast. W końcu warto sprawdzić coś co (być może) zacznie trend na filmowanie tego typu historii.
- Ludziom, którzy lubią ciekawe projekty stworzeń.
- Tym, którzy są bardzo spragnieni historii z dreszczykiem, a obejrzeli już wszystko.
- Ogólnie nie będę przekonywać. Sama mam mieszane uczucia.
Już bardzo prywatnie:
Szału nie było, ale też nie żałuję.
Uwielbiam scenę między policjantką i policjantem, tą z żartem o przespaniu szkolenia o molestowaniu.
Sceny z dziećmi są straszne. Bo dzieci są straszne. Niby nic odkrywczego, ale porządnie zrealizowane.
Ta końcówka... Serio? Czemu nie mogli być bezsilni?