Mam bardzo sprecyzowaną listę filmowych fetyszy. Lubię, gdy bohaterowie nie mają chwili wytchnienia i ciągle grozi im niebezpieczeństwo, każdy motyw gry (tutaj pokoje niczym levele), brak jasnych wyjaśnień świata, jedzenie ludzi, motyw zamkniętej, ale jednak otwartej przestrzeni, używanie podświadomości bohaterów jako podstaw do surrealistycznych wizji. Wszystko ktoś specjalnie dla mnie upakował w 6 odcinków tego serialu.
![]() |
Luźne skojarzenie z "AHS". |
Drugi sezon "Channel Zero'' tym razem z podtytułem "The No-End House" nie ma z pierwszym nic wspólnego. Wiecie, jak w "American Horror Story". Tylko, że dla mnie "amerykańskie horror historie" mają z horrorem mało wspólnego, a przy "kanale zero" czułam prawdziwy niepokój. Przez 4 odcinki z 6. Całkiem niezły wynik.
O czym to?
Główna bohaterka, Margot, od roku nie może pogodzić się ze śmiercią ojca. Nie pomaga fakt, że była osobą, która znalazła ciało ani to, że od tego czasu izoluje się od rówieśników i świata. Dziewczyna zamiast iść na studia, rozpamiętuje przeszłość i gdyba, co by się stało, jeśli wtedy wróciłaby wcześniej do domu. Monotonię przerywa nagle Jules, niegdyś jej najlepsza przyjaciółka, która wyciąga ją z domu. Razem z ich przyjacielem z dzieciństwa, J.D., i spotkanym na imprezie Sethem postanawiając udać się do tajemniczego domu strachów, który pojawia się co roku w innym miejscu i tylko na kilka dni. Budynek przyciąga masę ludzi, również z innych miast. Wszyscy zastanawiają się, czy przejście przez 6 pokoi jest tak straszne jak mówią.
Jeśli czytaliście creepypastę na podstawie której nakręcono serial, nie musicie się martwić, że wiecie co się stanie. Wzięto tylko pomysł na dom ze strasznymi pokojami, a reszta jest całkowicie inna. Pomieszczenia są oryginalne, mają słodki klimat grozy, nawet jeśli są dopasowane pod konkretnych zwiedzających, a nie odzwierciedlają ogólne strachy. Prawdopodobnie to, że postacie są dobrze i jasno zarysowane sprawia, że możemy wczuć się w ich sytuację i rozumiemy ich lęki. Albo twórcy potrafią budować klimat. Jedno z dwóch.
![]() |
Wygląda jak upiorny domek dla lalek. |
Pierwsze 4 z 6 odcinków pochłonęłam ciągiem, mimo że teoretycznie nie miałam czasu. To chyba najlepsza rekomendacja. Historia mnie wciągnęła i nie dała odejść od ekranu. Chciałam zobaczyć co jeszcze wymyślili twórcy, chciałam jeszcze bardziej poznać bohaterów. Uwielbiam to, że nie wyjaśniono nam wszystkiego. Nie dostaniemy od a do z jak działa (i dlaczego) ten świat jak to było w poprzednim sezonie. Mamy tu zdrową równowagę między poznaniem i tajemnicą. Dzięki temu można czuć napięcie przez cały czas.
Nie było ani jednej zbędnej czy zbyt długiej sceny na co się skarżyłam w pierwszym sezonie. Za każdym razem dziwiłam się, że odcinek już się kończy, skoro jeszcze nie zdążyłam się zmęczyć. Nie było nic drażniącego w montażu i zastanawiam się czy się poprawili czy wydarzenia aż tak mnie pochłonęły, że wybaczyłam wszystkie potknięcia realizatorskie czy aktorskie.
Bohaterowie
Uwielbiam wszystkie postacie. Są bardzo charakterystyczne i nawet jeśli nie są bardzo skomplikowane, nie można zarzucić im bycia kliszami. Za bardzo pasują do tej rzeczywistości i zdarzeń. Szczególnie postać Jules rozwija się w czasie tych kilku odcinków i mogę śmiało stwierdzić, że jest moją ulubienicą.
![]() |
Jules, Seth, J.D. i Margot |
Czuć też chemię między bohaterami. To znaczy nie między "zakochanymi", ale to jest jak najbardziej na miejscu. Uwierzę w strach, nagłe emocje i potrzebę nie bycia samemu w takim miejscu, ale nie w wielką miłość. Czuć dystans między tymi bohaterami i równocześnie wierzymy, że chcą być razem (przynajmniej z jednej strony). To niesamowite. Chemię, o którą mi chodzi widać między innymi bohaterami. Widzę jak Margot i Jules mają między sobą pewnego rodzaju napięcie spowodowane zerwaniem kontaktu, a potem jak bardzo są blisko. Widzę jak pan John walczy ze sobą, starając się nie być bestią i jak troszczy się o córkę. Widzę jak ci, którzy tu utknęli boją się nagłej ingerencji jeszcze ludzi. Widzę, i wierzę.
Dowodem, że autorzy mają wyraźną wizję swoich postaci jest dla mnie to jak J.D. różni się od J.D.. Aktor zrobił dobrą robotę, zwłaszcza przy jego końcowej scenie. Pochwalić muszę też Johna Carrolla Lyncha (jako Johna Sleatora). To dziwna, trudna rola, od której nie mogłam oderwać oczu. Wszyscy mieszkańcy pokojów są niesamowici. Nie wiem czy przy horrorze ma sens mówienie o przerysowaniu czy nienaturalności, ale naprawdę można się czuć nieswojo.
Warstwa wizualna
Serial jest naprawdę ładny, a projekty pokoi pomysłowe i klimatyczne. To co tam się znajduje potrafi przysporzyć ciarek nawet jeśli, jak już wspomniałam, skupia się na bardzo indywidualnych lękach. Dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów, nawet tych z setnego planu. Polecam szczególnie zwrócić uwagę jak jedna z dziewczyn reaguje na to zobaczył w pierwszym pokoju i jak na innych nie robi to wrażenia. Ogólnie podoba mi się sam pomysł by pokoje utrzymywać w takim troszkę sterylnym, minimalistycznym stanie. Zwróćcie proszę uwagę, jeśli oczywiście zdecydujecie się obejrzeć, że nawet te miejsca, gdzie jest pełno rzeczy, mają w sobie tę kompozycyjną całość i czystość. Nie ma tam kurzu, mgieł, błota. Jeśli już coś ukrywają, a twórcy decydują się na to tylko w niektórych momentach, to za pomocą ostrego światła, które sprawia, że nie można nic dostrzec w czerni. Najchętniej bym tego wszystkiego w ogóle nie opisała, tylko pochwaliła, ale chciałabym was przekonać, że warto obejrzeć na własne oczy.
![]() |
Wrzucam chyba najmniej ciekawe, żeby nie zepsuć zabawy. (Ale w ruchu i z muzyką to naprawdę dobra scena) |
Komu polecam?
- Miłośnikom creepypast.
- Miłośnikom horrorów.
- Ludziom, którzy potrafią obejrzeć tylko dla ciekawej warstwy wizualnej.
- Ludziom, którzy lubią motyw gry, przechodzenia leveli, ciągłego niebezpieczeństwa czy też podzielają ze mną inne fetysze ze wstępu.
- Ogólnie polecam.
Już bardzo prywatnie:
To jeden z moich ukochanych seriali.
Lubię sceny z J.D. Zwłaszcza końcowe, gdzie płacze i błaga, i... Jaki on jest żałosny. <3
Jules jest świetna!
Widać, że śmiejący się facet od lustra dobrze się bawi. Gdyby Jules tak mnie nie zaskoczyła przy końcówce, to on byłby moim ulubieńcem.
SPOILER! Zastanawiam się skąd wziął się błąd. Dom generował postacie, które mają zatrzymać bohaterów, więc dlaczego stworzył drugiego J.D.? Czy chłopak tak bardzo chciał być zastąpiony? Bo gdyby chciał być lepszym człowiekiem, powinni pojawić się ludzie, którzy go wielbią czy coś. A jeśli klon miał go faktycznie uczyć, to czemu pozwolono na zrobienie mu krzywdy? Dom źle zadziałał? J.D. nie wiedział czego chce? Jeśli to na podstawie jego wyobrażeń, to czy chciał swojej śmierci? W sensie metaforycznym. Jak to w ogóle miało zadziałać? KONIEC SPOILERU