sobota, 29 grudnia 2018

Prawda o sprawie Harry’ego Queberta - recenzja


    Mam zasadę - unikam książek, w których głównym bohaterem jest pisarz lub całość osadzona jest w około książkowych ramach. Na zasadzie, że jeśli już chcę poczytać fikcję, to najlepiej jak najbardziej oddaloną od codzienności otaczającej autora. A jeśli ktoś nie potrafi dobrze opisać czegoś, co jest mu dalekie, nie jest w moich oczach zbyt dobrym artystą. Kiedy jednak książka o pisarzach zostaje zekranizowana, nie mam żadnego oporu, żeby sprawdzić co się w takim filmie czy, jak tutaj, serialu dzieje.



    "Prawda o sprawie Harry’ego Queberta" na podstawie książki Joela Dickera ma 10 odcinków i jak wszystko co bazowane na dobrych książkach, ma dopracowaną, spójną fabułę. Dawno nie oglądałam czegoś tak przemyślanego, co nie daje żadnych zbędnych informacji, a pozwala poznać i, co dla mnie ważniejsze, rozpoznać miliard postaci. To głównie zasługa oryginału (tak przypuszczam), ale kiepski reżyser czy scenarzysta potrafi skiepścić najlepsze fabuły, więc brawa należą się wszystkim zaangażowanym w produkcję.

O czym to?
 
    Marcus, główny bohater, ma problem. Rok temu wydał książkę, która okazała się niesamowitym sukcesem, przyniosła mu pieniądze, sławę i kontrakt, który każe mu już za chwilę oddać kolejne arcydzieło do druku. Problem taki, że Marcus nie jest w stanie patrzeć na klawiaturę, a co dopiero pisać. Czując na sobie presję, odzywa się do swojego byłego wykładowcy Harry'ego Queberta, również pisarza. Kiedy na posesji Harry'ego zostają znalezione ciało zaginionej wiele lat temu nastoletniej Noli, a sam mężczyzna zostaje oskarżony o jej zabójstwo, Marcus rozpoczyna śledztwo, by oczyścić przyjaciela z zarzutów.

    To kryminał o prostym założeniu, że znamy obramówkę opowieści, a w trakcie seansu dostajemy coraz więcej puzzli, które musimy ułożyć tak, by powstał cały obrazek. Osobiście bardzo lubię ten rodzaj opowieści, ale nawet osoby, które za tym nie przepadają, bawiły się bardzo dobrze. Akcje i tempo są idealne. Nie ma ani jednego przydługiego albo zbędnego elementu ani zmęczenia brakiem oddechu. Wszystko jest wyważone, a rewelacje i nowe tropy wychodzą w taki sposób, że widz nie jest "przed fabułą". Czyli nie ma takich sytuacji, gdzie prezentują ci rzeczy, które wydedukowałeś już 3 odcinki temu. To miłe.


    Nie będę przekonywać, że to produkcja perfekcyjna i że musi stać się kanonem, ale to naprawdę dobra, wciągając historia

Bohaterowie
 
    Jest ich pełno i każdą mogłam zapamiętać, co jest dużym wyczynem dla kogoś, kto ma problem z rozpoznawaniem twarzy. Miałam cały czas wrażenie, że te postacie niosą ze sobą więcej niż jest nam pokazane, ale to chyba przez ich książkowy background. Chciałabym móc wam poopisywać jakie kryją warstwy, ale to były by już spoilery.

Komu polecam?
 
    - Wszystkim!
    Ciężko jest pisać o czymś, co się lubi, kiedy chce się uniknąć spoilerów, więc po prostu polecę to z całego serca wszystkim. Serial wciągnięty przez dwa dni na grupowym posiedzeniu kilku osób o różnych gustach i preferencjach, a każdy się wciągnął i dziwił, że czas mijał tak szybko.
    - Miłośnikom kryminałów.
    - Lubiącym pary dorosły (mocno dorosły) facet - nastka.
    - Tym, którzy chcą obejrzeć coś dobrego.
    - Pisarzom. Miałam wrażenie, że jest tam wiele dobrych rad dla tego zawodu.

Już bardzo prywatnie:
 
    - Uważam, że to naprawdę świetny serial, choć nie dostał się na listę moich ulubionych.

Zdjęcie tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz